piątek, 28 marca 2014

9

Jest piątek wieczór, a ja jak praktycznie codziennie o tej porze padam na twarz, ale dzisiaj czuję przyjemne zmęczenie. Cały dzień spędziłam na warsztatach-szkoleniu traktującym o korzystaniu z programów, a co za tym idzie także środków jakie daje Unia Europejska. Poznałam dużo bardzo interesujących osób, głównie kobiet, które reprezentują tutejszą Polonię, są wykształcone, doświadczone zawodowo i mają ogrom energii by zrobić coś dla innych. Tajemnicą nie jest, że przez ostatnie trzy miesiące próbowała pracować, piszę "próbowałam" bo regularną pracą tego nazwać nie można. W ubiegłym tygodniu uświadomiłam sobie, że to jeszcze nie jest odpowiedni moment, teraz się uczę, to pochłania ogrom czasu, chcę się przykładać, nie traktować tej możliwości "po łebkach", do tego dochodzi Piotruś, któremu chcę poświęcić możliwie jak najwięcej swojej uwagi, jeśli dołożę do tego jeszcze pracę to tak na prawdę bardzo mało czasu pozostaje mi na odpoczynek, który nie ukrywajmy ostatnimi czasy jest mi bardzo potrzebny. Przez te całą historię z raczyskiem czuję jakby, ktoś mi odjął energii, jakby wyłączył możliwość działania na 100%, może moje ciało daje mi sygnał, żebym jednak teraz najbardziej zadbała o siebie, a na karierę etc. przyjdzie czas kiedy trochę ochłonę. Dzisiejsze spotkanie otworzyło mi oczy na różne sprawy, którymi być może chciałabym zająć się w przyszłości, nie wiem jeszcze jak ułoży się tutaj moje szukanie pracy etc, czy uda mi się gdzieś zaczepić, czy raczej będę skazana na samozatrudnienie, co w Niemczech nie jest, aż taką udręką jak w Polsce. Jestem jednak optymistycznie nastawiona i z uniesioną głową pełną pomysłów patrzę w przyszłość, ale teraz jeszcze muszę mieć czas na wzięcie głębokiego oddechu. Tak podpowiada mi ciało i umysł.

środa, 12 marca 2014

8

Nadeszła wiosna pełną gębą, bardzo mnie to cieszy. Młody spędza praktycznie połowę swojego czasu w przedszkolu na powietrzu, myślę, że to miła odmiana po praktycznie całej zimie spędzonej w pomieszczeniu. Tydzień temu miałam urodziny, spędzałam je na placu zabaw, śmiałam się, że po 28 latach znów wróciłam do piaskownicy, można powiedzieć, że życie zatoczyło kolejne wielkie koło. Zawsze z okazji urodzin nachodzą mnie podsumowania, w tym roku bilnas jest całkiem niezły, zdążyłam przed trzydziestką urodzić dziecko i mieć raka, skończyłam też studia, przeprowadziłam się do innego kraju, dobrze, że to nie wydarzyło się wszystko w jednym roku, mogłabym nie wytrzymać tej wielości i barwności zdarzeń. Jestem trochę zmęczona, codziennie wstaję wcześnie rano i w pośpiechu ogarniam wszystko, żeby zdążyć na kurs. Cieszę się, że Marcin jest teraz w domu i może rano odprowadzić Młodego, bo wcześniej ja uprawiałam bieg na czas z wózkiem wyprzedzając po drodze rozmarzone mamy, które pewnie w czasie gdy ich pociecha się socjalizuje rozmyślają o tym, w którym dziś biomarkecie kupić ekopółprodukty na obiad, albo lepiej w tym czasie czymś się oburzają, oburzenie to nieodzowny element życia każdego Niemca. Pełen tramwaj? Oburzenie. Kolejka w sklepie i tylko jedna kasa otwarta? Oburzenie. Ktoś przechodzi na czerwonym świetle, chociaż nic nie nadjeżdża? Oburzenie! Kiedyś jedna pewna starsza pani dosłownie goniła mnie przez dwie przecznice, żeby mi powiedzieć jaka jestem nieodpowiedzialna, że przebiegłam na czerwonym. Tutaj proszę pani obowiązują zasady i niewiarygodne jest to, że ktoś tego nie rozumie, a co więcej ich nie respektuje. Mnie oburza, że tak leci czas, a ja nie mogę się zorganizować. Kończę i idę kłaść naszego małego szefa.